Najpierw zagubieniem delikatnym na dworcu Kraków Główny, bo jak to zwykle u mnie bywa - odnajdowałam się
baaaaaaaaardzo powoli...
Potem "
natychałam się" uściskiem ze
Słynną Adą, która przygarnęła mnie pod Swój niezwykle gościnny dach...
Potem "
natychałam się" jeszcze wieloma innymi uściskami, buziakami, słowami i czułościami wszelakimi...
Były też i zakupy z natchnieniem w tle... co ja mówię- to był istny
zakupoholizm, oczywiście:)
No i jeszcze Krakowem się "
natychałam", jego zapachem w niedzielne południe, szarlotką w kafejce na rynku i w ogóle...
Noooo, co tu dużo mówić - cudnie było!
Bardzo, bardzo wam wszystkim dziękuję!!!!
Dostałam też małe cudeńka, które z przyjemnością wielką pokazuję...