Po co mi ten cały scrapbooking oraz blog? Ja wiem, a Ty?

Po co mi ten cały scrapbooking oraz blog? Ja wiem, a Ty?

 

Zastanawiasz się czasem, jak to się stało, że blogowanie jest ostatnio jakoś mniej trendy? Kiedy zaczynałam prowadzić ten blog, byłam tak bardzo podekscytowana tym faktem, że ani przez chwilę nie pomyślałam o tym jak to blogi porośnie kiedyś "internetowy kurz"... 
Ten blog założyłam 10 lat temu - taaak, raczej była to era dinozaurów, a ja sama też byłam jakby... inna 😏

Cóż... nie będę owijać w bawełnę - 10 lat temu byłam nieśmiałą i bardzo zakompleksioną kobietą, która niespecjalnie wierzyła w to, że posiada jakiekolwiek wartości. I jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi - scrapbooking stał się początkiem wielu moich życiowych przemian.😊
Chcesz poczytać o kilku z nich? Jeśli tak, to zapraszam.

Po pierwsze:   scrapbooking pokazał mi, że jestem pomysłowa.
Dziś powiemy “kreatywna” jednak ja niezbyt lubię to słowo, a Ty?
Widzisz, w 2009 roku nie było w Polsce rynku tak bogatego w produkty do scrapbookingu. Rynek był, tyle, że w USA. Z wypiekami na twarzy oglądałam papiery do scrapbookingu, stempelki czy papierowe kwiaty – niestety jedynie na ekranie mojego komputera. Nie miałam krewnych w Ameryce, a myśl o tym, że mogłabym zrobić zakupy internetowe poza granicą, paraliżowała mnie doszczętnie. Uprzedzając Twoje kolejne pytanie - nie, nie było wtedy jeszcze AliExpresu.
To właśnie dlatego szukałam rozwiązań na wszelkie dostępne sposoby. I robiłam to, co chciałam zrobić, często nawet nie wiedząc, że są już do tego specjalne gadżety 😏 Pewnie, że było trudniej, żmudniej i dłużej to trwało – jednak radość z moich poczynań była na maksa podkręcona. Mój warsztat składał się z nożyka do tapet, metalowej linijki i 3 sztuk nożyczek wycinających ozdobny brzeg. Na prawdę. No dobra, uśmiechnij się - ja też się śmieję z tego czasu.

Po drugie:    scrapbooking pomógł mi uwierzyć w to, że mam talent.
I tak zupełnie bez przekory i zbędnej kokieterii mogę dziś w pełni świadomie mówić: tak, mam talent. To nic, że mieszkam w kraju, w którym od lat przypomina mi się, że chwalić się jest grzechem i próżnością. Nie jestem bowiem próżna i nie zachłysnęłam się sobą samą. Po prostu wierzę w to, że umiem dobierać kolory, faktury oraz kształty 😏 I wcale nie wynika to z fenomenalnych genów - najzwyczajniej w świecie długo ćwiczyłam. Zresztą, nadal ćwiczę - i ciągle się uczę.

Po trzecie:    scrapbooking uświadomił mi, że nie jestem sama 😊
I to jest jedno z piękniejszych odkryć... Świadomość, że bez względu na różnice osobowości, statusu czy upodobań - scraperek jest po prostu więcej. Ba! Nie dość, że są, to jeszcze komunikują się ze sobą, jeżdżą na zloty czy spotkania, czatują na "mesendżerach i fejsbukach" - normalnie szał ciał!!!

Po czwarte:   scrapbooking, a już w szczególności tworzenie kartek pomogło mi podjąć decyzję o założeniu tego bloga. Wcześniej pochłaniał mnie patchwork. Fantastyczne hobby, jednak niezwykle trudne do pokazania - tak przynajmniej myślałam jakieś 12 lat temu. A kartka? To nic, że na robieniu zdjęć znałam się prawie wcale, jednak 15x15 cm to nie to samo co 2x2 metry i jakoś łatwiej zmieścić w kadrze, prawda?

Jest jeszcze kilka rzeczy, tych piątych, szóstych i siódmych, jednak dziś postanowiłam, że nie będę Cię nimi zamęczać, bo bardzo chciałabym podzielić się z Tobą efektami pierwszego cięcia Domu Róż Extra. Ach, na prawdę byłam podekscytowana! Dom Róż to taka moja najulubieńsza kolekcja, którą darzę niezwykłym sentymentem. Od niej zaczęła się bowiem współpraca z taką drukarnią, na którą kiedyś bałam się spojrzeć, a myśl o tym, że potrzebuję spotkać się z dyrektorem przyprawiała mnie o ból brzucha, głowy i wszystkiego innego...

Na szczęście dla mnie, dyrektor okazał się luzackim facetem w jeansach, a panowie przy maszynach ucieszyli się, że w końcu będą drukować coś nowego. I tak już sobie drukujemy wspólnie piąty rok. Kiedyś płakałam, że w pierwszej drukarni, do której trafiłam oszukano mnie wielokrotnie, dziś myślę, że to było najlepsze co mnie mogło spotkać 😊, bo tylko dzięki temu jestem tu, gdzie jestem.

To tyle gadania i pisania, teraz kartka. Wcale nie listkowa i zielona jak ta z poprzedniego postu. Natomiast podobnie jak tamta - w pudełku. Uwielbiam robić kartki i przygotowywać dla nich pudełka. Wtedy czuję, że są kompletne, gotowe do podarowania i każda z nich jest bardzo, bardzo wyjątkowa 😊







Wiem, duuużo tych zdjęć, jednak nie mogłam się zdecydować, którymi się z Tobą podzielić, więc po prostu pokazałam wszystkie 😏


💙💚💛💜  Serdecznie dziękuję za wszystkie odwiedziny oraz komentarze, ściskam mocno!  💙💚💛💜
 

Jeśli jesteś ciekawa, czego użyłam robiąc tę kartkę, przygotowałam dla Ciebie małą ściągawkę 😏 Żeby było wygodniej, wszystkie fotki są podlinkowane do sklepów (poza różnymi błyskotkami, bo to na prawdę dawne zakupy), więc korzystaj śmiało.

Copyright © SO COLORS , Blogger