Czy wielki Kanion na prawdę jest taki wielki?

Czy wielki Kanion na prawdę jest taki wielki?

Grand Canyon - Wielki Kanion Kolorado....
Czy rzeczywiście jest taki wielki? Ano jest ;-) żadna z informacji, które znalazłam w przeróżnych źródłach - nie przekłamuje rzeczywistości - kanion na prawdę robi wrażenie :-)


Do Arizony dotarliśmy po południu.  Nie zamierzaliśmy jednak rezygnować z odwiedzenia Kanionu choć przez chwilę, gdyż zgodnie z opinią większości przewodników, warto poczekać tutaj na zachód słońca.
Zanim jednak słońce zaszło, czekało nas 37 stopni upalnego lata w malowniczym przełomie rzeki Kolorado...





Przyznam, że wyobrażałam go sobie inaczej... Dużo czytałam na ten temat, celowo jednak, nie oglądałam zbyt wielu zdjęć. Chciałam na własne oczy zobaczyć to, z czego Amerykanie są tak bardzo dumni... miejsce, dokąd zjeżdżają miliony turystów rocznie...
Cóż, myślałam, że będzie bardzo głębokim rowem ;-) Przerósł moje najśmielsze oczekiwania...
To największy przełom rzeki na świecie i mierzy blisko 450 kilometrów.





W oczekiwaniu na zachodzące słońce, siedzę na murku i obserwuję przypływające i odpływające fale turystów z całego świata. To zaskakujące, jak bardzo charakterystyczni jesteśmy jako narodowość, co o tym myślicie?
     Amerykanie podziwiają widoki ze swoistym szacunkiem - jakby doceniali swoje dziedzictwo natury. Fotografują widoki, czasem siebie na ich tle - ale to robi głównie młodzież. 
     Hindusi spokojnym, dostojnym krokiem - całymi rodzinami, nie wypuszczając żon (małżonków) i dzieci z objęć... Uśmiechy raczej ukradkiem... Piękne są hinduskie kobiety, ubrane w wielobarwne sari, bardzo piękne...
     Hiszpanie - nie da się ich przeoczyć :-) Są głośni, bardzo rozgadani i roześmiani. Fotografują się w wielu przedziwnych figurach i ustawieniach. Zastanawiam się patrząc na nich, czy aby na pewno chodzi o Wielki Kanion w tle?
     Zdecydowanie najliczniejsza i najbardziej charakterystyczna grupa turystów - to mieszkańcy Japonii. Wprowadzają hałas i zamieszanie. Wpadają wszyscy jednocześnie i równie jednocześnie zaczynają się fotografować. Nie potrzebują do tego wybitnych ustawień tak jak Hiszpanie - zajmują się bowiem głównie robieniem selfie :-)


Zaczęło zmierzchać, zerwał się silny wiatr... Słońce schowało się gdzieś między skalnymi ścianami, jakby w ogóle już nie chciało z nami gadać... Tylko zaróżowione brzegi skał otulone jego ciepłym spojrzeniem zasypiały powoli...


Rano ponownie wyruszyliśmy na spotkanie z kanionem. Zaskoczył nas zupełnie innymi kolorami, inną głębią oraz innym zapachem...





Grą chmur ze słońcem oraz uroczymi małymi mieszkańcami, którzy wdzięcznie pozowali mi do zdjęć :-)





Spokojnej nocy kochani... Ja ciągle jakoś śpię niespokojnie tutaj, jakbym nie była u siebie...

Oswojone Moki Dugway i kanion pełen światła

Oswojone Moki Dugway i kanion pełen światła

Piszcząc i zamykając oczy - zjechaliśmy słynną, ponoć mocno - dengerous - Moki Dugway.


To znaczy tylko ja piszczałam i zamykałam oczy ;-) Ale ja jestem panikara, więc wiecie, mnie zostało to wybaczone :-) Na prawdę nie ma tam żadnych barierek, pobocza ani nic takiego. Co jakiś czas, jest szerzej - to takie miejsca na wymijanki - bo jednocześnie na drodze mogą być tylko auta jadące w jednym kierunku.


I tym sposobem zgrabnie zmieniliśmy stan na Arizonę, gubiąc po drodze jedna godzinę różnicy czasowej i wjechaliśmy do Rezerwatu Indian Navajo.
Nie będę się rozpisywać zbytnio, nie wrzucam tu też zdjęć z wszystkich miejsc, które odwiedziliśmy, bo zasypałabym Was obrazami :-)
Dzisiaj opowiem o kanionie pełnym światła, czyli o Kanionie Antylopy - Antelope Canyon.
To miejsce na wskroś wyjątkowe, pełne gry świateł i tańczących promieni słonecznych....
Aż niewiarygodne, że w wąskiej szczelinie kryje się tyle piękna...
Ale najpierw.... trzeba do niej dojechać ;-)


Najciekawszy moment, to ten, w którym Indianka - przewodniczka postanowilłaa przydzielić nas do konkretnych samochodów, wyczytując pasażerów po... nazwisku :-) Było duuużo smiechu :-)
Potem 10 minut w jadącym po wertepach trucku... Na dworze blisko 40 stopni i wszechobecny, czerwony pył...  Dobrze, że to tylko 10 minut, jednak wlokło się w nieskończoność. Stłoczeni na pace w 12 osobowej grupie hiszpańko-polsko-japońskiej - mówimy niewiele. Jest jednak słowo wielojęzyczne - poznajemy je właśnie w tym momencie, kiedy podskakując na jakimś piaszczystym wybrzuszeniu, jednocześnie wydajemy z siebie ten dźwięk: yyyyyyyy.....!!!!!! I nie ma mowy, żeby ktoś nie rozumiał o co nam chodzi :-)


Potem, nie pozostaje nam już nic innego, jak tylko wzdychać.... z zachwytu rzecz jasna!


Wpadające przez szczeliny światło słoneczne, maluje na naszych oczach niezwykłe pejzaże. Nie na darmo nazywają ten kanion najbardziej fotografowanym kanionem świata. Są nawet specjalne pory wejść tylko dla fotografów ze statywami (odpowiednio dłuższe i w określonych godzinach).

Kiedyś nauczę się robić piękne zdjęcia.... teraz, musicie zadowolić się tym, co wycisnęłam z mojego aparatu, ewentualnie wspomóc się internetem :-)



Całą trójką załapujemy się na rozświetloną fotografię, tuż pod sercem kanionu... 


a na sam koniec, indiańska przewodniczka pokazuje nam, jak sfotografować to serce... Coś magicznego, sami zobaczcie!


Dziękuję za Waszą obecność, odwiedziny oraz wszystkie komentarze. Dobrej nocy i pięknych snów...

Dzień wypełniony upalnym latem i rdzawym kurzem...

Dzień wypełniony upalnym latem i rdzawym kurzem...

Dokładnie tak, dzień pełen rdzawego pyłu i upalnego lata. Dzień, w którym najcieńsza koszula klei się do twoich ramion, a po plecach spływa stróżka potu, wypłukując sobie miejsce na pokrytej kurzem skórze...


Tam, do góry chcemy się dostać. Na powiększonym zdjęciu, wprawne oko wypatrzy mały samochodzik...


Jak wspomniałam, tak zrobiliśmy :-) I taki mamy widok z góry...
A taki przed sobą...


I takie...
 



 
Park Narodowy Arches - Arches National Park  zachwyca nie tylko kolorami ale też roślinnością


zwierzętami, które chodzą sobie tu i tam, jakby w ogóle nas nie było...

 
oraz niezwykłymi, podniebnymi mostami - czyli słynnymi łukami skalnymi...



 

Obserwuję ludzi ukradkiem... Dziś bardziej Amerykanów, zwłaszcza tych starszych... Jest tyle czułości w tym, jak pomagają sobie nawzajem... Tyle ciepła gdy podają sobie ręce i udzielają wsparcia na rdzawym szlaku... W Polsce tak rzadko można to zobaczyć...

P/S Po takiej ziemi dzisiaj chodziliśmy :-)



Idaho, Utah i Wyspa Antylopy

Idaho, Utah i Wyspa Antylopy

Ameryka zaskakuje nas każdego dnia.... Ma w sobie tyle przestrzeni, kolorów i pejzaży...
Czasem, kiedy wydaje Ci się, że już dosyć masz tych górskich szczytów mijanych codziennie - nagle za oknem widzisz góry w zupełnie innych kolorach i kształtach niż te widziane wczoraj...
Trochę się obrażam i boczę dziś rano... Ukłucie zazdrości, że w jednym kraju tyle tak bardzo pięknych różnorodności... Ł. pociesza mnie, że ten kraj to jakby kilka krajów razem złączonych... Marna to pociecha ;-)




O poranku mała przerwa w Idaho... Po to by nasycić oczy wodnymi kaskadami...




I posiedzieć na ławeczce... - Ze specjalnymi pozdrowieniami dla moich rodziców, którzy tu zaglądają :-)


Potem znów troszkę górskiej przestrzeni...


Fani zaćmienia na drodze ;-)


I nagle.... Ni stąd, ni zowąd.... klimat jak w słonecznej Grecji...


Wyspa Antylopy i otaczający ją park Antelope Island State Park...
Największa wyspa na Wielkim Jeziorze Słonym. Coś niezwykłego! Och, wiem, pisałam to już tutaj wielokrotnie ale i tym razem nie mogłam się powstrzymać przed zachwytem. Ja w ogóle bardzo łatwo się zachwycam i wzruszam, a TU jest tak pięknie, że czasami płaczę...










Dziękuję za Wasze odwiedziny, pozdrowienia i komentarze. Do zobaczenie jutro :-)


Copyright © SO COLORS , Blogger